XX edycja Erzbergrodeo jak zwykle należała do najbardziej spektakularnych wydarzeń enduro na świecie. Zgromadziła tysiące zawodników oraz kibiców. Nie zabrakło oczywiście i zawodników z Polski.
Do Erzberg wybrała się m.in. Ekipa KM XRacing Team w składzie: zawodnicy - Mirosław Pleskot i Rafał Strzaliński oraz mechanicy i fotograf: Andrzej Pleskot, Krzysiek Pleskot oraz Bartek Kowalski.

Przeczytajcie jakie wrażenie zrobiło na nich to ogromne marketingowe przedsięwzięcie:
"Pierwsze co zaskoczyło nas w drodze do celu to lokalizacja. Erzberg to miejscowość, która otoczona jest bardzo wysokimi górami. A dojazd na padock oznaczony został już kilka kilometrów wcześniej. Wjeżdżając do miasta ogromne wrażenie robi góra Erzberg na zboczach której rozgrywane są zawody. Wspólnie stwierdziliśmy, że jest tak potężna , że nie oddają tego żadne zdjęcia i nagrania video. Jest po prostu ogromna!
Dojazd od miasta zabezpieczają funkcyjni. Pierwsza bramka to sprawdzenie rejestracji zawodników i osób towarzyszących oraz oznaczenie ich odpowiednimi opaskami na ręce.
Po weryfikacji zostaliśmy skierowani na miejsca parkingowe. Na każdym rozjeździe funkcyjni sprawdzali nasze opaski, czy aby na pewno jesteśmy odpowiednimi osobami w odpowiednim miejscu.
Po rozpakowaniu sprzętu, udaliśmy się do biura zawodów w celu zapisów zawodników. Na miejscu zostały sprawdzone dokumenty, wykonane zdjęcia każdego zawodnika, wydane numery startowe oraz pobrane ubezpieczenie na wypadek lotniczego transportu medycznego ( ubezpieczenie dowolne). Odbiór techniczny polegał na sprawdzeniu zgłoszonego motocykla tj. nr ramy, pojemność i marka. Zaskakujące było to, że nie był to tego typu odbiór, jak na zawodach w Polsce tzn. stanu technicznego pojazdu oraz wyposażenia zawodnika ( kask, ochraniacze itp.)
Pierwszą konkurencją rozgrywaną w czwartek przed dwudniowym Prologiem był Rocket Ride. Konkurencja polegała na jak najszybszym wjechaniu trzech podjazdów na trzy kopalniane skalne półki.

Ok. godziny 17 wszyscy zawodnicy mieli okazję zapoznać się z trasą piątkowego Prologu.
Równocześnie około 1800 ( patrząc po numerach startowych ) zawodników wyruszyło na szczyt góry.
Był to przejazd umożliwiający sprawdzenie sprzętu oraz ewentualne nagranie trasy do wieczornej analizy. Podstawą było ustawianie gaźnika i strojenie zawieszenia.
Organizatorzy pomyśleli także o rozgrzewce, a mianowicie dla zawodników została udostępniona trasa treningowa, która zawierała kilka bardzo stromych podjazdów i zjazdów, których w Polsce nie znajdziecie. Trasa ta była otwarta do godz. 17 w sobotę.
A co działo się na padocku? Jedna wielka impreza i niestety masa pijanych Niemców. Palenie gumy, palenie ognisk, grille, rozbijanie samochodów 5kg młotami - takie standardy niemieckie :)
Wieczorem ok godz. 22.00 w namiocie koło biura zawodów zostały ogłoszone wyniki Rocket Ride.
Jedziemy dalej!
Piątek - pierwszy dzień Prologu. Starty od godz. 9.00 rano do 17.00. Czekaliśmy na swoją kolej zgodnie z harmonogramem. Jak się okazało kolejność numerów nie miała znaczenia. Jednak czym później był start tym trudniej, gdyż trasa była coraz bardziej rozjechana. W (przed parku ) pewnie ze 100 osób, każdy na ciśnieniu, każdy chce wystartować przed kimś!
Prolog to 13 km z samego podnóża góry na sam szczyt. Prędkości grubo ponad 100 km/h. Tutaj wszystko miało znaczenie - strojenia silnika, ustawienie zawieszenia, nawet takie detale na, które normalnie nie zwraca się uwagi np. bardzo precyzyjne ustawienie klamek i dźwigni zmiany biegów - bardzo nietypowa pozycja, cały czas pod górę i wachlowanie biegami 2-3-4-5, ostre hamowanie, 5-4-3-2 i z powrotem.
Trasa Prologu, to drogi pokopalniane w odcinkach około 200-300m i zakręty 180o , miejscami przedzielone szykanami. Do połowy trasy kamienie, dziury i kałuże, a powyżej droga szutrowa z "wyoranymi kamieniami"

Następnie na szczycie zostaliśmy sprowadzani przez funkcyjnego do poadocku. Wyniki były znowu ok. 22.00 w namiocie ( zabieg marketingowy, aby korzystać z dobrodziejstw cateringu - alkohole, napoje, jedzenie itp. ) Setki osób czekających w namiocie i masakryczny ścisk przy tablicy wyników! Po ogłoszeniu wyników część osób odeszła zadowolona, a reszta zaczęła topić smutki… i końca nie było widać zabawom w stylu skoki w tłum ze stołów postawionych jeden na drugi itp. W piątek w samym Centrum miasta odbyła się także parada, w której wzięło udział ponad 1000 motocykli, skuterów itp. Motocykliści poprzebierani za kaczki, psy, świnie, dmuchane lale dla dorosłych facetów poprzyczepiane na motorach. Taka pokazówka dla mieszkańców i kibiców.
Sobota - drugi dzień Prologu - scenariusz, jak dzień wcześniej.
Niedziela rano wielkie pakowanie. O 12 początek finału Red Bull Hare Scramble!
500 zawodników ustawionych w 20 liniach, którzy dostali się do finałowego wyścigu, startowało co parę sekund z samego dołu kopalni. Na starcie już pierwszych kilka wywrotek. Kilku zawodników nie wjechało za pierwszym razem. Tych którzy dali radę trasa poprowadziła dalej w las. Natomiast kibice w dalszą część trasy byli podwożeni autokarami.
Naszej ekipie udało się dojechać pod bardzo stromy podjazd przed 4 punktem kontrolnym, na który o własnych siłach wjechało zaledwie 10% zawodników (podłoże żwirowe oraz kamienie o średnicy 10 - 15 cm). Reszta zawodników czekała na liny i pomoc kibiców. Dalej trasa prowadziła przez las, z podjazdami i trawersami. Oczywiście tam też potrzebna była pomoc lin i publiczności. (Krótsze podjazdy ale między drzewami, kamieniami, korzeniami, 1 lub 2 metrowe piony w środku podjazdu). Doszliśmy do wniosku, że w finałach liczą się osoby towarzyszące zawodnikom, które są wyposażone w liny. ( część z nich po wciągnięciu swojego zawodnika, dosłownie biegła na następny podjazd aby dalej pomagać). A ci zawodnicy, którzy nie doczekali się na liny rezygnowali z dalszej jazdy.
Podsumowując to fajnie było pojechać, zobaczyć i podziwiać tych najlepszych! Sama impreza bardzo komercyjna. A największe wrażenie robiły widoki, które zapierały dosłownie dech w piersiach.
A nasz wyjazd nie doszedłby do skutku, gdyby nie wsparcie Gminy Lesznowola oraz Pani Wójt Marii Jolanty Batyckiej-Wąsik, dziękujemy".
Zarówno Mirek, jak i Rafał ukończyli dwudniowy Prolog ale nie dostali się niestety do wyścigu finałowego. Mamy jednak nadzieję, że po doświadczeniu z tegorocznej edycji, w przyszłym roku będziemy mogli kibicować naszym zawodnikom w finałowym Red Bull Hare Scramble!
FOTOGALERIA Z WYDARZENIA

Komentarze