Piękna, słoneczna pogoda, 70 załóg na starcie w tym pięćdziesięcioro dzieci, 4 OSy, pozrywane napędy, jedno przewrócone auto, jedno “utopione" i masę dobrej offroadowej zabawy tak w skrócie można podsumować II edycję Piaseczyńskiego lajtu, która odbyła się 16 maja br. pod nazwą “springtajm".
Poprzednia edycja miała miejsce w styczniu tego roku. Relację znajdziecie tutaj: link
Start i meta zlokalizowane były w Bobrowcu. Stamtąd zawodnicy wyruszali dwójkami w odstępach minutowych. Dzień wcześniej padał deszcz i już na pierwszej próbie zawodnicy musieli się zmierzyć i grząskim podłożem. Wiele załóg miało tu problem z odbiciem wszystkich pieczątek. My mieliśmy szczęście gdyż dotarliśmy na próbę jako pierwsi i teren mimo tego, że był podmokły, był przejezdny ale po przejeździe kilku aut teren zmienił się w błotne grzęzawisko. W ruch poszły wyciągarki.
Tym razem trasy dojazdowe zostały skrócone tak aby więcej czasu było na “robienie zadań" czyli zbieranie pieczątek. Mimo tego po drodze trzeba było mieć oczy dookoła głowy gdyż na trasie przejazdu zlokalizowane były zadania. Trzeba było np. odnaleźć tabliczki z różnymi napisami lub odczytać datę z pomnika albo kapliczki lub też znaleźć odpowiedź podaną na tablicach informacyjnych.
Jedna z prób zlokalizowana była na, znanej zawodnikom z poprzedniej edycji, żwirowni. Jednak tym razem nawierzchnia była bardziej “luźna" niż zimą. Oprócz tego można było zdobyć dodatkowe punkty za przejście na “tyrolce" zawieszonej nad żwirownią. Z relacji osób, które doświadczyły tej przyjemności nie było to proste a tym bardziej łatwe zadanie. Chętnych jednak nie brakowało.
Podczas samych prób zawodnicy i ich piloci musieli się nie źle nagimnastykować, gdyż pieczątki były zawieszone w takich miejscach, że trzeba było się wyciągać, rozciągać, wspinać, skakać a czasami nawet i pływać… to wszystko jednak składa się na pozytywny bilans imprezy gdyż każdy mógł znaleźć coś dla siebie.
fotorelacja z imprezy: link
zdjęcia z drona: link
Komentarze