Wszyscy znów musieli wstać bardzo wcześnie. Już o siódmej wyjechali spod hotelu. Dopiero po trzy godzinnej jeździe zatrzymali się w Warszawie. O dziwo Ania nie zaproponowała McDonald’sa tylko włoską restaurację. Po godzinnym posiłku z powrotem ruszyli w trasę. Do hotelu dojechali godzinę przed czasem. Zostawili w nim rzeczy i wyszli na spacer.
- Chodźcie na drinka. - zaproponował Jack.
- I pijani będziemy śpiewać fanom piosenki? - odparł Jacob.
- Ale czy ja mówiłem o alkoholowym? - spytał. - Bezalkoholowym. - wyjaśnił Adams.
- No to możemy iść. - uśmiechnął się Lukas. - Mamy jeszcze półgodziny. - dodał.
Ania, Lukas i Alex usiedli przy stolikach przed barem. Chwile później podeszli do nich Jack, Oliver i Jacob z drinkami w rękach. Siedzieli tak i popijali drinki nie zdając sobie sprawy, jak czas szybko mija.
- Chłopaki jest już po drugiej. - krzyknął Jacob.
- No i? - zapytał Alex.
- Próba. - oznajmił Ramirez.
- O fack. Rzeczywiście. - Jack spojrzał na zegarek.
Cała szóstka zerwała się z miejsc i ruszyła w stronę miejsca, w którym odbywał się koncert. Spóźnili się na próbę, która trwała do godziny osiemnastej. A potem jak zwykle chłopaki mieli dwie godziny przerwy i równo o dwudziestej wyszli na scenę.
- Lublin, jesteście? - spytał Lukas i wyciągnął mikrofon w stronę fanów, a cały tłum zaczął krzyczeć. - Nie słyszę was. - odrzekł, a tłum zaczął krzyczeć jeszcze głośniej.
- Teraz was słyszymy. - oznajmił Jack. - Wybaczcie mamy problemy ze sprzętem, ale dajemy radę. - dodał.
- Dziś na sam koniec koncertu zagramy wam "Last to know". - odparł Alex.
Chłopaki zaczęli śpiewać piosenki. Po dwóch godzinach zaśpiewali "Last to know" i pożegnali się z fanami.
- Lublin niestety musimy was pożegnać. - powiedział Oliver.
- Ale spotkamy się w Kielcach, gdzie zagramy za dwa dni. - odrzekł Lukas.
- Kielce szykujcie się. Nadchodzimy. - zaśmiał się Jack. - A Lublin żegnamy i przepraszamy za wszystkie wyrządzone szkody. - dodał.
Chłopaki zeszli ze sceny i przed kolejne dwie godziny rozdawali autografy fanom i robili sobie z nimi mnóstwo zdjęć. Następnie razem z Anią pojechali do pobliskiego klubu, gdzie bawili się do czwartej rano.
8
Wyszli z klubu i pojechali do hotelu, do którego dotarli po piątej. Gdyby mieszkali z Chuckiem musieliby wstać, ale skoro mieszkają w innym hotelu mogli w spokoju położyć się w swoich łóżkach i odespać świetnie spędzoną noc. Wstali o różnych porach, Ania po dziesiątej, Oliver zaraz po niej. Jack, Alex i Lukas po dwunastej, a Jacoba nie mogli obudzić, więc sami zeszli na obiad. Dopiero gdy kończyli obiad dołączył do nich zaspany Ramirez.
- Jacob jak to miło, że nas wreszcie zaszczyciłeś. - powiedział Jack.
- Nie słyszałem dzwonka. - odpowiedział chłopak i usiadł przy stoliku.
- Po obiedzie od razu wychodzimy. - stwierdziła Ania.
- Powiedz, że dziś nie będziemy dużo chodzić. - poprosił ją Jacob.
- Nie licząc schodów w górę, to nie. - oznajmiła z uśmiechem na twarzy.
- A jakie plany na dziś? - zapytał Oliver.
- Dzisiaj odpoczynek i dużo historii. - odparła.
- Historii? - zdziwił się Lukas.
- Historii. Oprócz wieży, z której będą fajne widoki, pójdziemy do obozu w Majdanku. - wyjaśniła.
- A czemu akurat do obozu? - spytał Jacob.
- To mój taki historyczny nawyk. Jeśli nie chcecie, to powiedźcie. - odrzekła.
- Ja chce. - odpowiedział Oliver.
- My też. - odparł Jack razem z Lukasem.
- Alex? - zapytała Ania.
- Ja nie mam nic przeciwko. - odrzekł Alex.
- No to po obiedzie ruszamy. - uśmiechnęła się.
Ania, Jack, Alex, Lukas i Oliver zostawili Jacoba samego przy stoliku i poszli się przygotowywać do pokoi. Dziewczyna wzięła aparat i po pięciu minutach wszyscy byli już na korytarzu i mogli wyruszać. Niestety Jacob dopiero wszedł do pokoju i musieli czekać na niego z piętnaście minut. Gdy chłopak do nich dołączył, ruszyli na zwiedzanie Lublina. Na wieży Trynitarskiej podziwiali widoki miasta i jego okolice. Jack i Lukas oczywiście nie mogli się powstrzymać i cały czas się wygłupiali. Adams udawał księżniczkę a Gray księcia. Za swoje przedstawienie otrzymali od innych zwiedzających gromkie brawa. Gdy chłopaki się trochę uspokoili, cała szóstka ruszyła na dalsze zwiedzanie. Poszli na Bramę Krakowską i Bramę Grodzką, gdzie również podziwiali widoki. Na koniec ruszyli samochodem Jacka do Majdanka. Chłopak zostawił samochód na uboczu i dalej ruszyli piechotą do obozu.
- Witam na Drodze Męczenników Majdanka. - powiedziała Ania. - Tą trasą, od tamtego miejsca… - wskazała na peron stacji kolejowej. - … do miejsca, do którego idziemy… - wskazała na bramę obozu. - …szli wszyscy przyszli obozowicze. - oznajmiła. - Z tego, co mi wiadomo pięćdziesiąt cztery narodowości Europy i Azji przekroczyły mury tego obozu. - dodała.
- Pięćdziesiąt cztery? - zdziwił się Lukas.
- Pięćdziesiąt cztery. - powtórzyła i dodała po chwili. - W Konzentration Lager Lublin, czyli w Majdanku zginęło około dwu set czterdzieści tysięcy ludzi.
- Dwieście czterdzieści tysięcy? - zdziwiła się cała piątka.
- Przecież to połowa Manchesteru. - odparł Jack.
- To strasznie. - powiedział Alex.
- Druga wojna to najgorszy okres dla ludzkości. - stwierdziła. - Zabijanie, mordowanie cyklonem B, gazami spalinowymi, palenie ciał w krematoriach, mydło wyrabiane z ludzkiego tłuszczu, obozy śmierci, szoah, czyli holokaust. To wszystko synonimy drugiej wojny światowej. - odrzekła Ania.
- Możesz już przestać? - spytał przerażony Jacob.
- Tak. Wybacz to z przyzwyczajenia. - odpowiedziała.
Chwilę później znaleźli się pod bramą obozu. Mieli szczęście. Akurat przewodniczka miała oprowadzać grupę osób i Ania z chłopakami załapała się na zwiedzanie. Przez prawie dwie godziny przewodniczka oprowadziła grupę po obozie i opowiedziała jego historię. Gdy wszyscy wyszli poza mury obozu, Jacob odszedł na bok i zwymiotował.
- Jacob. - zawołali chłopaki na jego widok.
- Nie śmiejcie się z niego. - powiedziała Ania.
- Czemu? - zapytał Lukas.
- Bo to nie jest śmieszne. Nie każdy reaguje tak jak my. Wy też moglibyście być na jego miejscu. - oznajmiła.
Chłopaki spojrzeli na Anie i przestali się śmiać. Cała piątka poczekała chwilę, aż Jacob ochłonął i powoli wrócili do hotelu. Dotarli do niego po jakiejś godzinie. Od razu poszli do łazienki wziąć prysznice, a po nich zeszli na kolacje. Jacob nie zszedł i Ania zaczęła się o niego martwić. Po kolacji, gdy chłopaki poszli do pokoi, dziewczyna zapukała do pokoju Jacoba. Chłopak podszedł do drzwi i otworzył je po chwili.
- Ania? - zdziwił się Jacob.
- Przyszłam zobaczyć, jak się czujesz. - oznajmiła. - Nie przyszedłeś na kolacje. - dodała.
- Nie jestem głody. - odrzekł. - Wejdź, nie będziesz tak stała. - zaprosił ją do środka.
- Przepraszam cię. - powiedziała, siadając na kanapie.
- Nie musisz przepraszać. - odpowiedział chłopak. - To, co mówiłaś. To, co mówiła przewodniczka i cały ten obóz przypomniał mi, co spotkało mojego dziadka. - wytłumaczył się.
- Nie wiedziałam. - posmutniała dziewczyna.
- Nikt nie wiedział. Nie mówiłem tego nikomu. Dziadek przeżył obóz, ale nikomu z rodziny tego nie opowiadał. Ja byłem jedyną osobą, której powiedział. - wyjaśnił.
- Musisz go bardzo kochać. - stwierdziła Ania.
- Kochałem. - odparł. - Zmarł rok temu. - dodał.
- Przykro mi. - odpowiedziała.
- Nie mogłem się pozbierać. Przez tydzień do nikogo się nie odezwałem. - oznajmił z płaczem.
Dziewczyna wstała z kanapy i go przytuliła.
- Rozumiem cię bardzo dobrze. - powiedziała Ania.
- Po śmierci dziadka bardzo zamknąłem się w sobie. Ale fani dali mi siłę do walki. - odrzekł.
- Ja się zamknęłam po śmierci przyjaciela. - otworzyła się przed nim.
- Był twoim chłopakiem? - spytał Jacob.
- Nie. - pokiwała przecząco głową. - Byliśmy tylko przyjaciółmi. Był dla mnie jak brat. - dodała.
- Kiedy zmarł? - zapytał.
- Jedenastego października dwa tysiące czternastego. Niedługo miną dwa lata. - oznajmiła i po policzku spłynęła jej łza.
Nagle usłyszeli pukanie w drzwi. Jacob poszedł je otworzyć, a w nich stanął Oliver.
- Jest u ciebie Ania? - spytał Black.
- Jestem. - odparła Ania, podchodząc do Olivera.
- Płakałaś? - zapytał. - Co jej zrobiłeś? - zwrócił się do Jacoba.
- Nic mi nie zrobił. - odrzekła Ania, a chłopak dziwnie się spojrzał na przyjaciela. - Przestań. - dodała.
- Okej. - odpowiedział Oliver.
- Ja już pójdę. - oznajmiła i wyszła na korytarz.
- Dzięki. - powiedział Jacob.
- Nie ma za co. - uśmiechnęła się.
Chłopak zamknął drzwi, a Ania wróciła z Oliverem do pokoju.
- Co on ci zrobił? - spytał zdenerwowany Oliver.
- Już ci mówiłam, że nic mi nie zrobił. - krzyknęła na niego.
- Nie krzycz na mnie. - odparł. - Jeśli nic ci nie zrobił to, czemu płakałaś? - zapytał.
- Bo taka jestem. - oznajmiła. - Wróciły do mnie wspomnienia. - dodała.
- Jakie wspomnienia? - spytał ponownie.
- Nie zrozumiesz mnie. - odpowiedziała.
- A Jacob cię zrozumiał? - zapytał.
- Tak. Bo przeżył to samo co ja. - odrzekła.
- Czemu nie chcesz mi powiedzieć? Jesteśmy razem. Jestem po to, żeby cię wysłuchać i wspierać. - oznajmił.
- Nie całe dwa lata temu zmarła mi bardzo bliska osoba. To wydarzenie bardzo mnie zmieniło. - wyjaśniła.
- Przepraszam. Nie wiedziałem. Nie chciałem. Wybacz mi. - powiedział.
- Nie przepraszaj. - odparła i wyszła na balkon.
Dziewczyna stanęła przy barierce, a świeże powietrze bardzo dobrze jej zrobiło. Zimny wiatr rozwiewał jej włosy i poczuła jak gniew na Olivera, z niej uchodzi. Chłopak po chwili zastanowienia wyszedł za nią na balkon.
- Mogę? - spytał.
- Tak. - uśmiechnęła się.
- Nie rób tak. - poprosił ją.
- Jak? - zapytała go ze zdziwieniem.
- Uśmiechasz się, jakby nic się nie stało. - odrzekł smutny.
Ania podeszła do niego i złapała go mocno za ręce.
- Posłuchaj. Jestem dość dziwną osobą. Mam swoje dziwactwa. Nie umiem mówić o tym, co się wydarzyło w moim życiu. Jestem bardzo skryta. Po tym, co przeżyłam, otworzyłam się tylko przed jedną osobą. - wyjaśniła.
- Przed chłopakiem? - spytał, nie oczekując odpowiedzi.
- Nie był moim chłopakiem. Był tylko moim przyjacielem, takim trochę bratem. Wiedział o mnie dosłownie wszystko. Tylko przed nim się otworzyłam. Potrafiłam gadać z nim godzinami. - tłumaczyła się.
- I wtedy zginął? - zapytał.
- Tak. Miał operacje. Wszystko był dobrze, ale wdała się infekcja i zmarł po kilku dniach. - odpowiedziała, ale znów po jej policzku spłynęła łza.
- Przykro mi. Nie wiem co powiedzieć. - oznajmił i mocno przytulił swoją dziewczynę. - Nie płacz już, dobrze?
- Yhm. - pokiwała głową, a Oliver otarł jej łzy z policzków.
- Chodźmy do środka, bo jest już zimno. - powiedział.
Para weszła do środka i położył się w łóżku. Oliver mocno przytulił Anie i leżeli tak, dopóki oboje nie zasnęli.
Komentarze