Droga sądowa, a może przewalutowanie kredytu lub sprzedaż mieszkania? Jak można uwolnić się od toksycznego kredytu we frankach, by odzyskać pieniądze i święty spokój?
Pozwanie banku
Nawet gdybym nie była prawnikiem, doradzałabym pozwanie banku. Bowiem tylko w ten sposób można albo odzyskać nadpłacone raty, albo całkowicie uwolnić się od kredytu. Mowa jest tutaj o dwóch rozwiązaniach na drodze sądowej: odfrankowieniu i stwierdzeniu nieważności umowy. Tylko one dają możliwość odzyskania jak największej ilości pieniędzy i płynności finansowej. Proces sądowy wiąże się jednak z koniecznością zatrudnienia pełnomocnika (choć zawsze można ubiegać się o adwokata z urzędu) i uzbrojenia się w cierpliwość. W warszawskich sądach całe postępowanie zajmie 3 lata lub więcej.
Przewalutowanie kredytu
Jako ekonomistka uważam, że przewalutowanie kredytu w obecnej chwili nie jest dobrym pomysłem. Jasne, pozwala to ominąć czasochłonną drogę sądową, ale oznacza to znacznie mniejsze korzyści finansowe dla kredytobiorców. Nie odzyskają bowiem tego, co już wpłacili do banku, to raz.
Dwa: nawet jeśli przewalutują kredyt, ich raty nie staną się znacznie niższe. Takie rozwiązanie opłaca się wyłącznie, gdy frank szwajcarski jest w dołku i prognozuje się, że znacznie urośnie. Nic jednak nie wskazuje, by jego wartość się zmniejszyła, na pewno nie teraz, podczas kryzysu. W takim czasie jak teraz waluta ta, uchodząca za bezpieczną przystań dla inwestorów, tylko się umacnia. Dalej będzie warta około 4 zł. Właściwie jedyne, co kredytobiorca zyska na przewalutowaniu kredytu, to pewność wysokości rat, bo te oczywiście będzie już spłacać w złotówkach.
Upadłość konsumencka
Jakimi jeszcze wyjściami dysponują frankowicze? Zawsze mogą ogłosić upadłość konsumencką, która umarza wszystkie długi. Szansa na drugi start w życiu ma jednak swoją cenę. W trakcie postępowania zostanie sprzedany cały majątek, a zarobki powyżej płacy minimalnej zostaną objęte kontrolą syndyka. A gdy sytuacja kredytobiorcy w ciągu 5 lat ulegnie poprawie, sąd może wszystko cofnąć. Zawsze jednak jest to jakieś wyjście, warte rozważenia, choć przyznam, że to naprawdę ostatnia deska ratunku.
Sprzedaż mieszkania
Istnieje też opcja sprzedaży mieszkania z kredytem. Powiedzmy, że wartość lokum wynosi 500 tys. Kredytobiorcy zostało jeszcze do spłaty bankowi 400 tys. Oznacza to, że 400 tys. wędruje ze strony kupującego do banku, 100 tys. do kieszeni frankowicza. Niemniej jednak może się zdarzyć, że po tylu latach płacenia kredytu już dawno nadpłaciło się wartość mieszkania, zatem czy wtedy ta opcja ma w ogóle sens? Wątpię.
O autorce:
Doktorantka prawa Uniwersytetu Warszawskiego, ekonomista, magister prawa francuskiego o specjalności Francuskie i Europejskie Prawo Biznesowe Uniwersytetu w Poitiers. Jej najnowszy projekt, mamkredytwefrankach.pl, skupia się na pomocy frankowiczom. Doświadczenie zawodowe zdobywała w warszawskich kancelariach prawnych, zajmując się prawem handlowym oraz procesowym o specjalności odszkodowawczej. Jej konik to odszkodowania i zadośćuczynienia za niesłuszne pozbawienie wolności i odszkodowania osób represjonowanych z powodów politycznych w latach 1944-1989.
Komentarze