Pewnego rodzaju tradycją stało się to, że koncerty KOLOROFONII, mimo ich kameralnego charakteru, zawsze przyciągają swoją wierną publikę. Tak było i w ten wtorek w Klubie MONO.
Nieczęsto widzi się sytuację, kiedy artysta ma komfort, by móc zwracać się do zgromadzonej publiczności po imieniu.
Kolejną specyficzną rzeczą charakterystyczną dla nich, jest ich "happeningowy" charakter.
Co ciekawe, to właśnie te pogadanki pomiędzy utworami stają się najciekawszym elementem tego spektaklu.
Ten "One Man Show" łączy w sobie elementy teatru jednego aktora, spotkania z trenerem personalnym i stand-up’u, a wszystko to przeplatane muzyką, dla której to przede wszystkim przychodzą ludzie.
Stąd też i długość tych koncertów wykracza dużo ponad przeciętność. Wtorkowy występ trwał ponad 2,5 godziny.
Choć wieczór miał rozpocząć się od wieści przeznaczonych tylko dla przybyłych gości, to w rezultacie zakończył się nimi i z tego też względu kierowane one były tylko dla tych najwytrwalszych.
Na prośbę artysty nie podajemy ich do wiadomości publicznej, gdyż kolejny, sobotni koncert, który KOLOROFONIA ma zagrać w Klubie 13, wedle zapowiedzi ma się również od nich rozpocząć.
Szkoda, że kolejne wydarzenie z tego cyklu dopiero za miesiąc, gdyż charakter tego miejsca pokazuje, że odnaleźć może się tu niemal każdy artysta klubowy, a warunki akustyczne tego miejsca dają równy komfort występującym, jak i publiczności, nie zakłócając pobytu także tym przypadkowym gościom.
Oby więcej takich wieczorów w Klubie MONO.
Komentarze