Cała szóstka spała dość długo. Wstali dopiero o dziewiątej rano. Po szybkim prysznicu, dla orzeźwienia, zeszli na śniadanie.
- Jak tam? Zregenerowane siły? - spytała Ania.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - odpowiedziała Alex.
- Dawno tak dobrze nie spałem. - powiedział Lukas. - No i wreszcie w spokoju możemy zjeść śniadanie. - dodał.
- Nie jest tak źle. - odparł Jacob.
- Ale pojutrze znów musimy wcześnie wstać, bo o siódmej musimy wyjechać. - oznajmiła Ania, a chłopaki posmutnieli.
Po skończony śniadaniu wrócili do pokoi. Ze Szczecina do Torunia nie jest daleko, więc Ania postanowiła, że wyjadą dopiero o dziesiątej. Po dwóch godzinach zatrzymali się w McDonald’s w Mirosławcu i spędzili w nim jak zwykle godzinę. Do Torunia dojechali koło czternastej. Zostawili rzeczy w nowym hotelu i poszli na obiad na miasto.
- Może tutaj. - zaproponował Jacob.
- Dobry pomysł. - odrzekła Ania.
Cała szóstka weszła do restauracji i usiadła przy jednym dużym stoliku. Jack i Oliver jak zwykle obok Ani.
- Wreszcie jakaś normalna restauracja, a nie Magdonald’s albo hotelowe jedzenie. - powiedział Lukas.
- Masz racje Lukas. - odpowiedział Alex.
- Jutro zabiorę was na toruńskie pierniczki. - odparła Ania, a w tym czasie podeszła do nich kelnerka.
- Witamy w brytyjskiej restauracji. - oznajmiła.
- Czy możesz mówić po angielsku? - zapytał Jack.
- Tak oczywiście. - uśmiechnęła się. - Co podać? - spytała.
- Prosimy tradycyjny angielski obiad. - poprosił ją Lukas. - Zobaczymy czy jest taki sam jak w Londynie. - zwrócił się do chłopaków.
- Do tego filiżankę tradycyjnej angielskiej herbaty. - dodał Oliver.
- To wszystko? - zapytała.
- Tak. - odpowiedział Jack.
- Już przynoszę. - odrzekła kelnerka i udała się do kuchni.
Kilka chwil później ta sama kelnerka przyniosła zamówione dania. Po skończonym obiedzie wszyscy udali się na próbę, a potem na koncert, który zaczął się po dwudziestej i skończył przed dwudziestą drugą.
- Toruń to spokojne miasto dlatego dedykujemy mu spokojną piosenkę. - powiedział Jacob.
- Dziękujemy za atmosferkę, jaka tworzycie. - dodał Jack.
- Dziś dla was "Soul Vacancy" - oznajmił Oliver.
Cała piątka usiadła na samym brzegu sceny i Jack zaczął śpiewać, a potem chłopaki do niego dołączyli.
- Toruń. Dziękujemy. - odparł Jack.
Zeszli ze sceny i jak po każdym koncercie poszli rozdawać autograf. Pojechali do klubu, ale z powodu zmęczenia szybko wrócili do hotelu.
6
Wszyscy wstali dopiero po południu i od razu starali się doprowadzić do porządku. Po godzinie wyszli na korytarz i ruszyli do hotelowej restauracji na wcześniejszy obiad.
- To jakie plany na dziś? - spytał Alex.
- Starówka i toruńskie pierniczki. - odpowiedziała Ania.
- To możemy od razu iść na pierniki. - zasugerował Jacob.
- Jak chcecie. - odrzekła.
- Ty decyduj. - odparł Oliver.
- Oki. - uśmiechnęła się. - To kończcie śniadanie, to znaczy obiad i idziemy. - dodała.
- Widzicie, jak nam rozkazuje? - zapytał Lukas.
- To powinieneś się słuchać. - zaśmiała się Ania. - Kończcie, a ja muszę was opuścić. - oznajmiła.
- Czemu opuścić? - zdziwił się Jack.
- Gdzie idziesz? - spytał Oliver.
- Do pokoju. - odpowiedziała.
Ania wstała od stolika i wyszła z restauracji, zostawiając zdziwionych chłopaków przy stoliku.
- Co jej zrobiłeś? - zapytał Jack.
- Nic. - odrzekł Oliver.
- To, czemu odeszła od stolika? - spytał ponownie Adams. - Nigdy tego nie robiła. - dodał.
- Nie wiem. Naprawdę nie wiem.- tłumaczył się Black.
- Idź do niej. - rozkazał mu Alex.
- No idę. - odparł Oliver.
Chłopak wstał i wyszedł z restauracji. Nie czekając na windę, pobiegł schodami do pokoju. Dziewczyny nie było w sypialni, ale po chwili znalazł ją w łazience.
- Ania. Coś się stało? - zapytał przerażony przez drzwi.
- Nie nic. Wszystko jest w porządku. Mała niestrawność. - tłumaczyła się.
- Ale na pewno jest wszystko okej? - dopytywał się.
- Tak, na pewno. - odpowiedziała, wychodząc z łazienki.
- Blado wyglądasz. - oznajmił Oliver.
- Wszystko jest w porządku. - odrzekła i przytuliła się do swojego chłopaka.
- No dobrze. - dał za wygraną. - A co ty na to, żeby spędzić trochę czasu tylko we dwoje? - spytał.
- Bardzo chętnie. - uśmiechnęła się.
- To może jak wrócisz ze ślubu. Jeszcze jeden dzień będziemy siedzieć w Warszawie. To może wtedy. - zaproponował.
- Jak wrócę z poprawin. - odparła.
- Poprawin? - zdziwił się chłopak.
- Ślub jest szesnastego, a siedemnastego są poprawiny. To taki polski zwyczaj. - wyjaśniła.
- Oki. - uśmiechnął się. - Chłopaki już na nas czekają, idziemy? - zapytał.
- Tak. - odpowiedziała.
Ania wzięła aparat z torby i wyszła z Oliverem na korytarz, gdzie czekali pozostali członkowie zespołu.
- Dobrze się czujesz? - spytał Jack.
- Tak. - odrzekła. - Idziemy czy chcecie tak stać na korytarz? - zapytała.
- Idziemy. - odparł Lukas.
Przyjaciele zjechali windą na dół i wyszli z hotelu. Ruszyli na rynek, gdzie chłopaki kupili różne dziwne pamiątki, takie jak: góralska ciupaga, pióropusz Indianina, czy miecze i tarcze z drewna. Oczywiście musiała odbyć się walka rycerzy. Sir Jacka z Manchesteru i Sir Lukasa z Bolton. Jak to każdy rycerz Jack miał swojego giermka, którym był Alex. Lukas nie był wcale gorszy, jego giermkiem był Jacob. Ania szybko kupiła koronę króla i wsadziła ją na głowę Olivera.
- Koronuje cię na króla ziemi Londyńskiej. - powiedziała z uśmiechem.
- Moja pani. - ukłonił się. - Moi poddani. Walczcie. Niech poleje się krew. - oznajmił z uśmiechem Oliver.
Chłopaki zaczęli walczyć, a Ania robiła im zdjęcia, wtedy Alex wytrącił miecz Jacoba.
- Oszczędź mnie mój łaskawy. - zaśmiał się Jacob.
- Znaj moją łaskę. - odpowiedział Alex.
Lukas skorzystał z okazji, że Jack się rozkojarzył i udał, że przebija go mieczem. Jack padł i udawał, że umiera. Ania i ludzie, którzy zebrali się, gdy walczyli, zaczęli bić brawa. Na koniec chłopaki się ukłonili i podeszli do Ani.
- Moi rycerze. - uśmiechnęła się. - Od razu czuje się bezpieczniejsza. - zaśmiała się.
- Ja król Londynu zrzekam się korony dla tej o to pięknej damy. - ukląkł przed Anią. - Czy zostaniesz moją królową? - spytał.
Chłopak zbliżył głowę do Ani, żeby usłyszeć jej odpowiedź.
- Wstań mój panie. - rozkazała. - Pozostań królem ziemi Londyńskiej, a ja pozostanę księżną ziemi Polskiej. - oznajmiła. - W przyszłości zjednoczymy nasze ziemie w jedno wielkie królestwo. - zaśmiała się, a Oliver wstał i ukłonił się ładnie.
- Gdzie teraz? - zapytał Jack.
- Tam. - wskazała przed siebie.
Chłopak bez zastanowienia wziął Anię na barana i cała szóstka ruszyła przed siebie.
- Jack. Postaw mnie na ziemie. - poprosiła go.
- Nie. - uśmiechnął się. - Lepiej trzymaj się mocno. - odrzekł Jack.
- Jestem ciężka. - powiedziała.
- Nie jesteś. - odpowiedział.
- Ollie będzie zazdrosny. - stwierdziła.
- Nie będę. - odparł Oliver, który podszedł do przechodnia, z aparatem Ani.
Mężczyzna zgodził się zrobić im zdjęcie, a potem oddał im aparat.
- Chce mieć to zdjęcie. - oznajmił Jack, gdy Oliver oddał aparat Ani. - Powieszę je w salonie. - dodał.
- Znam lepsze miejsce. - odrzekł Oliver.
- Jakie? - spytali pozostali.
- Pokój prób. - odpowiedział z uśmiechem.
- Dobry pomysł. - odparł Jack.
Doszli do Pomnika Mikołaja Kopernika, gdzie Jack wreszcie postawił Anię na ziemie. Dziewczyna zrobiła im dużo śmiesznych zdjęć z pomnikiem. Niestety dom Mikołaja Kopernika, która Ania chciała pokazać chłopakom, był zamknięty z powodu koacerwacji, więc od razu poszli na pierniczki. Jacob stanął pierwszy w kolejce i kupił pięć dużych paczek, a pozostali tylko po jednej.
- To, co wracamy do hotelu? - zapytał Alex.
- Na to wygląda. - powiedziała Ania.
- Nieeee. - krzyknął Lukas.
- Nie ma nic więcej do zwiedzania. - odpowiedziała.
- To chodź my gdzieś. Byle gdzie. - zasugerował Jack.
- Możemy iść nad rzekę. - odrzekła Ania.
Jack i Lukas wzięli Anię pod ręce i wszyscy ruszyli w stronę rzeki. Piętnaście minut później siedzieli na schodach przy niej, gdzie rozmawiali i robili sobie zdjęcia. Do hotelu wrócili dopiero około dwudziestej.
Komentarze